Jak samodzielnie wydać i sprzedać książkę? O kulisach self-publishingu opowiedział mi Krzysztof Bartnik z Imker, który wspiera self-publisherów w tym procesie. Przekaz jest jasny: bez marki osobistej i listy mailingowej nie masz szans na sukces.
Dlatego z Krzysztofem rozmawiamy przede wszystkim o marketingu książek – obszarze, który autorzy najczęściej pomijają. Jeśli chcesz wydać własną, nie popełniaj tego błędu.
Z poniższego wywiadu dowiesz się między innymi, jak robić markę osobistą jako autor, dlaczego potrzebujesz listy mailingowej i jak zorganizować przedsprzedaż.
Wydaje się, że osoby, które samodzielnie publikują książki, mają znacznie więcej pracy niż autorzy w tradycyjnych wydawnictwach. Obok pisania mają na głowie marketing i sprzedaż. W sumie muszą być przedsiębiorcami. Zgadzasz się?
W pełni się zgadzam. Samo stworzenie treści, choć jest kluczowe, to nie wystarcza. Potem trzeba tę treść przekształcić w gotowy produkt, czyli w pięknie wydaną, zredagowaną i oprawioną książkę. Następnie trzeba zatroszczyć się o sprzedaż.
W rezultacie sam autor musi aktywnie uczestniczyć w każdym etapie tego procesu. Ale kontrola nad tymi kwestiami daje największą szansę na sukces i znaczący zysk.
Być może teraz to się zmienia, ale kiedyś wydanie książki z tradycyjnym wydawcą kojarzyło się z prestiżem, zaś self-publisherów postrzegano jako tych, którym nie udało się, więc muszą wydać swoje dzieło samodzielnie.
Prestiż wydawnictwa często jest przeceniany. Jeśli mówimy o poradnikach i publikacjach biznesowych, wydawca nie zawsze nadaje książce większą rangę niż sam autor, szczególnie jeśli autor posiada wieloletnie doświadczenie w danej dziedzinie.
Inaczej wygląda sprawa w beletrystyce. Wydanie książki przez renomowane wydawnictwo faktycznie może sugerować, że jest ona wartościowa i zasługuje na uwagę czytelników. Przy czym należy mieć świadomość, że prestiż nie jest tożsamy z sukcesem finansowym. Self-publisherzy zarabiają więcej niż tradycyjni autorzy.
A mówimy o znacznych różnicach. Wydając książkę w tradycyjnym wydawnictwie, otrzymasz 10% od sprzedanej kopii – to ważne, nie jest to procent od ceny okładki. W przypadku self-publishingu możesz liczyć nawet na 80% zysku. Spora różnica.
Powiedzmy, że napisałem książkę. Chcę ją wydać. Co mam robić?
Nie możesz po prostu zamknąć się w czterech ścianach, spędzić pół roku nad tekstem i oczekiwać, że ludzie zaczną kupować to, co napisałeś. To tak nie działa. Już na etapie pisania książki powinieneś zadbać o marketing. Powinieneś między innymi budować markę osobistą i tworzyć społeczność wokół siebie i swojej tematyki.
Po napisaniu książki czas na prace redakcyjne, w tym redakcję, korektę, projekt okładki, a także fizyczne przygotowanie książki do druku. Tu wciąż musisz pamiętać o marketingu. Możesz na przykład zapowiedzieć jej premierę. Najlepiej sprzedające się książki na Zachodzie zapowiadane są na rok lub co najmniej pół roku wcześniej.
Dobrą praktyką przed wydaniem książki jest zorganizowanie preorderu. W ten sposób po pierwsze zbadasz zainteresowanie rynku, bo zobaczysz, czy twoją książkę kupuje 100 czy 2000 osób. Po drugie zbierzesz pieniądze na wydrukowanie, magazynowanie i dostawę fizycznych kopii swojej książki.
Może się wydawać, że zwieńczeniem procesu jest premiera książki. Ale tak naprawdę to dopiero początek. Na tym etapie powinieneś kontynuować promocję swojej publikacji i być w stałym kontakcie z czytelnikami.
O tyle to istotne, że książki najlepiej sprzedają się w dniu premiery. Ale najlepsi self-publisherzy znajdują sposoby na podtrzymanie zainteresowania swoimi dziełami.
Nie tak to sobie wyobrażałem. Spodziewałem się linearnego procesu.
Gdybyś przeszedł przez linearny proces – od etapu do etapu – mogłoby się okazać, że poświęciłeś rok na napisanie książki i zaledwie miesiąc na jej promocję. Nie osiągnąłbyś w ten sposób zadowalających wyników – i sprzedażowych, i finansowych.
Powiedzmy, że jeszcze nie napisałem książki. Ale mam konspekt – wiem, co chcę napisać. Jak mogę zbadać zainteresowanie rynku swoim pomysłem, de facto nie mając fizycznego produktu?
Najprostszym sposobem będzie publikowanie wpisów w social mediach. Umieszczaj tam posty w swojej tematyce. W ten sposób zaczniesz budować markę osobistą i przy okazji zobaczysz, czy kogoś obchodzi to, co masz do powiedzenia.
Innym, ale nieco trudniejszym sposobem jest zbudowanie listy subskrybentów zainteresowanych treściami, o których piszesz. Czyli robisz newsletter na temat związany z tematem twojej książki. A kiedy już zbierzesz 50 lub 100 osób na swojej liście, możesz z tymi osobami porozmawiać, zadać im kilka pytań i zebrać feedback.
Możesz też przedstawić swój konspekt tradycyjnym wydawcom. Jeśli któryś wykaże zainteresowanie twoim planem, to może oznaczać, że twój pomysł ma potencjał.
Czyli jeśli mam pomysł na rozdział, to mogę umieścić na blogu jego skróconą wersję i zobaczyć, jaki generalnie jest odzew, dobrze rozumiem?
To jedno podejście. Możesz też napisać krótki wpis w social mediach i zobaczyć, jakie jest nim zainteresowanie. A dopiero potem napisać coś dłuższego.
OK. Jak według Ciebie self-publisherzy powinni budować swoje marki osobiste, żeby z czasem zarabiać na sprzedaży swoich książek?
Najważniejsze to wiedzieć, że ten proces nie trwa miesiąc lub dwa miesiące. A więc kluczowe są wytrwałość i cierpliwość. Nie zawsze dobrym pomysłem będzie rzucanie się na głęboką wodę. Nie musisz rezygnować z pracy, żeby wydać książkę.
Równie dobrze po ośmiu godzinach na etacie możesz poświęcić od jednej do dwóch godzin na obecność w mediach społecznościowych. Publikuj treści, odpowiadaj na komentarze, zapraszaj ludzi do swojej społeczności. To ważna część twojej pracy.
Chociaż social media są istotne, to uważam, że prowadzenie newslettera jest ważniejsze. Algorytm na Facebooku lub LinkedInie zawsze może się zmienić, ograniczając zasięg twoich postów. Poprzez newsletter docierasz bezpośrednio do odbiorców.
I czy każdy autor powinien budować listę mailingową?
Według mnie tak.
Widziałem ciekawe badanie przeprowadzone na Zachodzie. Pokazano w nim, że autorzy beletrystyki, którzy mają na swoim koncie dwie książki i listy mailingowe z 2000 nazwisk, osiągają kilkukrotnie wyższe zarobki niż ci, którzy ich nie mają.
Wydaje mi się, że stworzenie listy mailingowej jest proste w przypadku autorów poradników, ale jeśli chodzi o beletrystykę, nie mam takiego przekonania.
No widzisz, według mnie można to ogarnąć. Po pierwsze zastanówmy się, czego oczekują czytelnicy beletrystyki. To mogą być informacje o świecie stworzonym w książkach, bardziej szczegółowe opisy postaci lub regularne spotkania autorskie.
Przykładem może być mój ulubiony pisarz z Zachodu, Brandon Sanderson, który regularnie opowiada o swojej pracy i postępach, jakie czyni w pisaniu kolejnych książek. Taki kontakt z czytelnikami jest fantastyczny, bo ich angażuje i sprawia, że czekają na nowości. A autorowi pomaga zachować dyscyplinę – musi coś dowieźć.
Dla mnie takim przykładem z polskiego rynku jest Krzysztof Piersa, który prowadzi kanał na YouTubie. Tam opowiada o swoich spostrzeżeniach i rzemiośle pisarskim. Ale Krzysiek nie jest self-publisherem.
Zawsze można wejść na tę drogę. Jeśli już opublikowałeś kilka książek, warto zastanowić się, czy nadal chcesz podążać ścieżką tradycyjnych wydawnictw, czy może czas spróbować czegoś nowego, na przykład self-publishingu.
Niemniej w przypadku tej drugiej drogi trzeba pamiętać o rozwijaniu marki osobistej, budowaniu społeczności i posiadaniu budżetu na wydanie książki.
Czy mógłbyś wymienić trzech autorów, którzy według Ciebie dobrze robią markę osobistą?
Jasne. Jednym z nich jest Przemysław Gerschmann. Przemek prowadzi newsletter, w którym w każdą sobotę rano dzieli się swoimi doświadczeniami między innymi na temat budowania majątku. Po roku zdecydował się wydać książkę – „52notatki”
Mamy też Zosię z Ansin, która zajmuje się modą i stylem. Regularnie publikuje porady dotyczące ubioru, rozwija swój kanał na YouTubie, a wraz ze swoim mężem, Jarkiem, zbudowała markę Ansin. Teraz wydaje książkę „Filozofia stylu”. Obecnie książka jest dostępna w przedsprzedaży i cieszy się dużym zainteresowaniem – już sprzedano kilkadziesiąt egzemplarzy.
Ale chyba najbardziej znanym przykładem jest Michał Szafrański, który przez wiele lat systematycznie prowadził bloga. A gdy zdecydował się wydać książkę, to w proces twórczy zaangażował swoją społeczność. Na przykład omawiał zawartość przyszłej książki ze swoimi czytelnikami i wsłuchiwał się w ich opinie. Efektem tego jest „Finansowy Ninja”.
Według mnie super ważnym tematem w kontekście marketingu jest cena. W związku z tym pytanie: jak ustalić cenę dla swojej książki?
Jako self-publisher masz pełną swobodę w tym względzie. Nie musisz podążać za standardowymi cenami w danej kategorii ani kierować się cenami konkurencji. Sam decydujesz. Ja lubię podejście opierające się na wartości, tzw. value-based pricing.
Upraszczając, opiera się ono na określeniu wartości, jaką dowolny produkt, w tym przypadku książka, wnosi do życia klienta. Ile czasu i wysiłku poświęciłeś na zebranie materiałów i napisanie książki? Ile czasu zajęłoby czytelnikowi zgromadzenie tych samych informacji? Z jakich alternatyw mógłby skorzystać i ile one kosztują?
Zadaj sobie tego typu pytania, a określisz wartość i cenę swojej książki. Pamiętaj też, że czasem warto pójść na przekór rynkowi. Tutaj znowu przykładem jest Michał Szafrański. Jeśli dobrze pamiętam, pierwsze wydanie „Finansowego Ninja” kosztowało 69,90 złotych. Sporo więcej niż wszyscy wydawcy sugerowali Michałowi.
Od czasu do czasu mam do czynienia z książkami o objętości zaledwie 150 stron i cenie 100 złotych. Zwykle są to książki, które rozwiązują jeden, konkretny problem. Gdybyś chciał go rozwiązać, musiałbyś zapłacić dużo więcej za godzinę konsultacji z ekspertem. Więc tu cena jest uzasadniona.
A jeśli chodzi o dzień premiery, to jakie działania marketingowe polecasz prowadzić?
Przede wszystkim nie należy patrzeć na ten dzień jak na zwykły dzień w kalendarzu. To punkt, od którego rozpoczynasz proces sprzedaży. A więc powinieneś zrobić wszystko, aby jak najwięcej osób dowiedziało się o twojej książce.
Co masz na myśli, mówiąc „wszystko”?
Na przykład wysyłkę newslettera. Poinformuj swoją listę mailową o zbliżającej się premierze. Napisz posty w mediach społecznościowych. Spróbuj zainteresować tradycyjne media swoją książką. Stwórz listę dziennikarzy lub redakcji zajmujących się daną tematyką i skontaktuj się z nimi, informując o nadchodzącej publikacji.
Za granicą autorzy często umawiają się na wywiady z dziennikarzami, podcasterami i YouTuberami na kilka miesięcy przed premierą. Szeroko opowiadają o swojej książce, żeby czytelnicy mieli wrażenie, że wszędzie słyszą o danym tytule.
Kolejnym szalenie ważnym punktem w przypadku self-publisherów jest posiadanie własnego sklepu internetowego. Zgadzasz się?
Tak. Na dodatek uważam, że self-publisher powinien być jedynym dostawcą swojej książki, bo ma pełną kontrolę nad jej dystrybucją. W takich okolicznościach nikt nie może zaoferować jego publikacji w niższej cenie.
Potem, w zależności od wyników sprzedażowych, ma kilka opcji do wyboru. Jeśli sprzedaż idzie dobrze, sugeruję robić to, co do tej pory działało – prowadzić sprzedaż na własną rękę. Jeśli wyniki odbiegają od planowanych, być może warto rozważyć dystrybucję poprzez sieciowe lub lokalne księgarnie. Według mnie lokalne księgarnie lepiej sprawdzają się w przypadku self-publisherów.
Przy czym należy mieć świadomość, że jeśli sami nie potrafimy sprzedać naszej książki, to są nikłe szanse, że księgarnia zrobi to lepiej lub że w ogóle zainteresuje się współpracą z nami.
Na ogół jak długo sprzedają się książki? Jaka jest ich żywotność?
Mniej więcej sześć tygodni od daty premiery. Oczywiście istnieją wyjątki. Na przykład „Finansowy Ninja” Michała Szafrańskiego zadebiutował w 2016 roku i nadal dobrze się sprzedaje.
Sześć tygodni to krótko.
Przy czym ty jako self-publisher, w odróżnieniu od autorów współpracujących z tradycyjnymi wydawnictwami, masz wpływ na dalszy los swojej publikacji. Możesz non-stop dbać o marketing i sprzedaż swojej książki.
Natomiast tradycyjni wydawcy mają w kolejce kilkadziesiąt tytułów, więc czas, jaki mogą przeznaczyć na promocję twojej książki, jest ograniczony. Za kilka tygodni będą mieli coś nowego, świeżego.
Zatem jak mogę podsycać zainteresowanie swoją książką?
Możesz na przykład celebrować rocznicę wydania książki. Poza tym działa to w ten sposób, że jeśli budujesz listę mailingową i dbasz o markę osobistą, to cały czas powiększasz bazę swoich odbiorców. A więc poinformuj ich o swojej książce. Przecież „nowe osoby” nie muszą wiedzieć, że wydałeś coś rok temu.
Na koniec chciałbym zapytać Cię o pułapki self-publishingu. Na co powinni być przygotowani autorzy, którzy samodzielnie wydają swoje książki?
Jedną z takich pułapek jest nadmierny optymizm. Wiele osób zaczyna od drukowania 3000 egzemplarzy, nie wiedząc, czy istnieje popyt na ich książkę. Rozsądniejszym podejściem jest wydrukowanie od 100 do 500 sztuk. Jeśli zauważysz, że książka cieszy się zainteresowaniem, zawsze możesz wydrukować kolejne kopie.
Warto też odpowiedzieć sobie na pytanie: co chcesz robić? Czy na pewno chcesz pakować i wysyłać książki samodzielnie? Według mnie nie taka powinna być rola autora. Lepiej skupić się na pisaniu, promocji książki i budowaniu społeczności. To klucz.
Na koniec warto pamiętać, że self-publisherzy mierzą się z podobnymi problemami, z którymi mierzą się przedsiębiorcy. Zawieranie umów i współpraca z podwykonawcami to niektóre z biznesowych bolączek, jakie należy mieć na uwadze.