Re:biznes

Jak rzucić pracę i przejść na swoje? Strategie, które pomogły mi uwolnić się od etatu. Tobie też pomogą

Tych 6 strategii pomogło mi odejść z pracy na etacie i wystartować z własnym biznesem

Myślisz, żeby rzucić etat i przejść na swoje? Kilka miesięcy temu byłem dokładnie w tym samym miejscu, w którym teraz ty jesteś. A tych 6 strategii pomogło mi przygotować się do zmiany, odejść z pracy na etacie i wystartować z własnym biznesem online.

Czego dowiesz się z tego artykułu?

  • Jak krok po kroku przygotować się do zamiany etatu na własny biznes?
  • Jak przed rzuceniem pracy i przejściem na swoje sprawdzić, czy twój pomysł na biznes w ogóle ma sens?
  • Co zrobić, gdy biznes nie wypali, a ty będziesz musiał się ratować?

Na początek pewne założenie.

Zakładam, że jesteś pewny, że chcesz rzucić etat i przejść na swoje. Podjąłeś decyzję i mimo naturalnych obaw, wiesz, że tego chcesz. Teraz po prostu szukasz sposobu, który pomoże ci przygotować się do zmiany i zminimalizować ryzyko. Jeśli tak – świetnie. Kilka miesięcy temu też tu byłem i przeszedłem przez poniższe kroki.

Zapisz się na newsletter Rebiznes. Link do formularza znajduje się tutaj https://rebiznes.pl/newsletter/

1. Zbuduj finansową poduszkę bezpieczeństwa

Ile pieniędzy potrzebujesz, żeby przeżyć 12 miesięcy bez wpływów na konto?

Jeśli myślisz o rzuceniu etatu i przejściu na swoje, dobrze, żebyś zebrał taką kwotę. Oszczędności te to tzw. finansowa poduszka bezpieczeństwa. To ona da Ci swobodę pracy nad biznesem, do czasu gdy nie zaczniesz generować przychodów.

Jak policzyć kwotę, której potrzebujesz?

Finansowa poduszka bezpieczeństwa

Krok 1. Po pierwsze zbierz w jednym miejscu – np. na kartce papieru lub lepiej w arkuszu kalkulacyjnym – kategorie regularnych, ponoszonych co miesiąc wydatków.

Najczęściej to:

  • Czynsz
  • Rachunki – np. woda, prąd, gaz, telefon, internet.
  • Jedzenie – dzienne, tygodniowe lub miesięczne zakupy spożywcze.
  • Relaks – np. subskrypcje (Netflix, Spotify), wyjścia na miasto, restauracje.
  • Zdrowie – np. pakiet medyczny lub regularnie przyjmowane leki.
  • Higiena – np. chemia potrzebna do utrzymania higieny i porządku w domu.
  • Kredyty – np. kredyty konsumenckie lub zadłużenie na karcie kredytowej.
  • Inne zobowiązania – np. filantropia, alimenty.

Krok 2. Zajrzyj na rachunek bankowy i prześledź transakcje z poprzedniego miesiąca, a następnie przypisz powyższym kategoriom kwoty, jakie wydałeś tego miesiąca.

Krok 3. Zsumuj całość. Tyle co miesiąc wydajesz i potrzebujesz na przeżycie. A teraz pomnóż tę kwotę przez 12 miesięcy – tyle wynosi minimalna kwota, jaką powinieneś zaoszczędzić, zanim zdecydujesz się odejść z pracy i rozpocząć własną działalność.

Mówię minimalna, bo dla bezpieczeństwa warto założyć, że twoje koszty życia urosną po drodze o dodatkowe 20-40%. Ja wziąłem je pod uwagę – tobie też radzę.

Ile czasu potrzebujesz?

Możesz zapytać: dlaczego potrzebuję kasy na 12 miesięcy, a nie np. 6?

W książce „Biznes. Po prostu” Leszek Czarnecki napisał, że ruszając z nowym biznesem, kieruje się taką zasadą: „w ciągu 12 miesięcy od chwili rozpoczęcia działalności operacyjnej firma powinna osiągnąć próg rentowności i zacząć przynosić zyski”.

Czasami udaje się osiągnąć ten cel szybciej, ale czasami nie.

Niemniej warto mieć w perspektywie co najmniej 12 miesięcy na rozwój pomysłu na biznes, zwłaszcza gdy jest to pierwszy biznes i po drodze trzeba sporo się nauczyć.

A sporo po drodze może się wywrócić. Na przykład:

  • Proces zakupowy okaże się trwać dłużej niż zakładałeś.
  • Działania marketingowe nie będą przynosić efektów.
  • Sprzedaż nie będzie szła, bo np. źle wybrałeś grupę docelową itd.

2. Przygotuj się do uruchomienia operacyjnej działalności

Jeśli w trakcie pracy na etacie możesz zrobić coś, co po przejściu na swoje ułatwi Ci natychmiastowe wystartowanie ze sprzedażą produktu lub usługi, to powinieneś to zrobić. Nie ma sensu rzucać pracy tylko po to, żeby doszlifować pomysł na biznes.

W zależności od pomysłu będą to różne rzeczy.

Te dwa zadania pomogą Ci je określić.

Postaw biznesowe hipotezy

Skoro masz pomysł na biznes, to pewnie też masz założenia, które muszą się sprawdzić, aby biznes okazał się sukcesem. Nie warto kurczowo się ich trzymać, ale lepiej podejść do nich, jak do hipotez biznesowych, które chcesz przetestować.

W określeniu ich pomogą Ci poniższe pytania:

  • Jaki problem rozwiązujesz?
  • Kogo dotyczy ten problem?
  • Jak zamierzasz zarabiać na rozwiązaniu?

Zbierz niezbędne zasoby

Zasobem jest wszystko to, czego potrzebujesz do prowadzenia biznesu.

Na przykład:

  • Wiedza
  • Umiejętności
  • Czas
  • Kapitał
  • Ludzie
  • Narzędzia

Proponuję, żebyś spojrzał na powyższe kategorie zasobów i zadał sobie pytanie:

Co jest niezbędne do tego, żebym mógł rozpocząć sprzedaż i obsługę klientów?

Być może nie będziesz potrzebować wszystkich zasobów lub któreś z jakichś powodów nie będą dla ciebie dostępne. W obu przypadkach OK. Ważne, żebyś to wiedział, bo dobór zasobów pomoże ci ustalić plan rzucenia pracy i przejścia na swoje.

Spójrz. Powiedzmy, że chcesz stworzyć kurs wideo.

Żeby go nagrać potrzebujesz kamery (narzędzia), ale okazuje się, że nie masz ponad 2500 złotych (kapitał) na zakup lustrzanki. Szukasz alternatywy i dochodzisz do wniosku, że do nagrania kursu z powodzeniem wystarczy ci kamera w smartfonie.

Ale zmiana zasobu spowodowała też zmianę koncepcji. Nie chcesz już występować przed kamerą przy tablicy, bo stwierdziłeś, że lepiej dla odbiorców kursu sprawdzi się screencast. Tyle że nie masz wielkiego doświadczenia w tworzeniu multimedialnych prezentacji (umiejętność), więc przeznaczysz trzy godziny na naukę (czas).

W postawieniu biznesowych hipotez może ci się przydać business model canvas – taki biznes plan na jednej stronie.

3. Sprawdź, czy pomysł na biznes ma sens

Istnieje co najmniej kilka sposobów na to, żeby przed rzuceniem etatu i uruchomieniem biznesu przekonać się, czy nasz pomysł w ogóle ma sens. Tu jednak wymienię tylko dwie metody.

A każda z nich będzie opierać się na sprzedaży. Dlaczego na sprzedaży? Bo jeśli klient kupi twój produkt lub usługę, to będziesz mieć pewność, że na jedno lub drugie jest zapotrzebowanie na rynku. A o to w tym teście chodzi.

Dwie metody testowania pomysłu

  • Pierwsza metoda to prospecting.
  • Druga metoda to fake door test.

Pierwsza polega na aktywnym pozyskiwaniu klientów np. poprzez wysyłkę maili lub wykonywanie telefonów, tzw. cold mailing i cold calling. Natomiast druga polega na udostępnieniu w sieci formularza, poprzez który klient może złożyć zamówienie.

Według mnie pierwsza metoda lepiej sprawdza się w biznesach usługowych skierowanych do firm (B2B), a druga w biznesach produktowych lub usługowych dla klientów indywidualnych (B2C) – nawet jeśli Twój produkt wciąż nie jest gotowy.

Prospecting

Celem prospectingu jest nawiązanie kontaktu z osobą, która potencjalnie może potrzebować tego, co masz jej do zaoferowania oraz zachęcenie tej osoby do wysłuchania cię. Dzięki działaniom prospectingowym tworzysz sobie okazje sprzedażowe.

Czego nie potrzebujesz do prospectingu?

  • Nie potrzebujesz firmowej strony internetowej z pięknym designem.
  • Nie potrzebujesz maila podpiętego pod firmą domenę.
  • Nie potrzebujesz rejestrować działalności gospodarczej.

Potrzebujesz za to:

  • Darmowego adresu e-mail, np. Gmaila.
  • Laptopa, smartfona i arkusza kalkulacyjnego.

Jak robić prospecting?

  1. Określ segment klientów, którym masz coś wartościowego do zaoferowania. Przykład segmentu – średniej wielkości firmy zajmujące się wdrażaniem platform e-commerce w branży beauty.
  2. Zrób research w internecie i przygotuj bazę 100 prospektów. Google i LinkedIn to świetne miejsca, aby rozpocząć poszukiwania potencjalnie zainteresowanych.
  3. Przeanalizuj potrzeby wybranych prospektów i określ ich bieżące problemy.
  4. Przygotuj komunikat prospectingowy, czyli wiadomość, które zachęci odbiorcę do rozpoczęcia rozmowy.
  5. Określ sekwencję prospectingową, czyli kolejność nadawania komunikatów i ich treść. Przykład – kontakt inicjujący (mail), follow-up 1 (mail, 2 dni później) follow-up 2 (wiadomość na LinkedInie, 4 dni później), follow-up 3 (telefon, 3 dni później). Follow-upy wysyłamy, gdy prospekt nie zareagował na kontakt inicjujący.
  6. Zacznij kontaktować się z prospektami i umawiać rozmowy handlowe.

Jeśli chcesz dowiedzieć się więcej na temat prospectingu, przeczytaj ten artykuł.

Możesz też posłuchać Szymona Negacza.

Fake door test

Jak wcześniej wspomniałem, fake door test polega na udostępnieniu w sieci formularza, poprzez który klient może złożyć zamówienie na produkt, którego jeszcze nie masz. To ważne, bo na tym etapie badasz, czy w ogóle warto taki produkt tworzyć.

Czego nie potrzebujesz, żeby przeprowadzić fake door test?

  • Nie potrzebujesz mieć gotowego produktu.
  • Nie potrzebujesz strony internetowej z własną domeną.

Potrzebujesz za to:

  • Spisanej koncepcji produktu lub usługi.
  • Niewielkiego budżetu na landing page i promocję oferty (ok. 1000 złotych).

Jak przeprowadzić fake door test?

  1. Stwórz prostą stronę lądowania z ofertą i formularzem umożliwiającym zakup. Służy temu np. polskie narzędzie do generowania landing page’y Landingi.pl. Landing page musi zawierać:
    • Opis oferty, np. opis modułów, z jakich składa się twój kursu online lub grafiki, na których pokażesz produkt, jeśli myślisz o fizycznym produkcie lub o oprogramowaniu.
    • CTA, czyli przycisk wzywający do działania. Tu CTA ma wzywać do zakupu. A więc może brzmieć na przykład tak: „Kup teraz” lub „Dodaj do koszyka”.
  2. Okienko pop-up z zapisem na listę oczekujących. Po kliknięciu CTA kupujący powinien zobaczyć komunikat brzmiący mniej więcej tak: „Produkt nie jest jeszcze w sprzedaży. Dołącz do listy oczekujących, a poinformuję Cię, gdy będzie gotowy”. Tak zbudujesz listę mailingową.
  3. Ściągnij ruch na stronę, korzystając np. z reklam na Facebooku.
  4. Policz konwersję, czyli stosunek osób odwiedzających landing page do osób, które kliknęły CTA i zostawiły swoje adresy e-mail.
  5. Określ, czy wypracowana konwersja jest dla Ciebie satysfakcjonująca.
  6. Odezwij się do osób, które zostawiły swoje adresy mailowe i zaproponuj zakup innego produktu lub usługi, które od ręki masz w ofercie, np. konsultacje.

Na temat fake door test napisałem osobny artykuł. Znajdziesz go tutaj.

4. Zacznij generować przychody jeszcze na etacie

Gdy sam przygotowywałem się do tego, żeby rzucić pracę i przejść na swoje, trafiłem na wideo Mirka Burnejko na YouTubie, w którym Mirek opowiedział o zasadzie 30% wynagrodzenia przez 3 miesiące. Już tłumaczę, co to za zasada.

30% wynagrodzenia przez 3 miesiące

Załóżmy, że opracowanie biznes planu masz już za sobą. Do tego przetestowałeś swój pomysł na biznes, próbując pozyskać pierwszych klientów, tak jak opisałem to w poprzednim kroku. Czas teraz uruchomić sprzedaż i zacząć zarabiać na tzw. boku.

Dobrą miarą jest 30% wysokości wynagrodzenia przez kolejne 3 miesiące każdego miesiąca. Jeśli więc zarabiasz 5000 zł miesięcznie, będzie to 1500 zł w każdym z trzech miesięcy; jeśli zarabiasz 10 000 zł miesięcznie, będzie to 3000 zł i tak dalej.

Dlaczego 30% przez 3 miesiące?

Widzę dwa główne powody:

  1. Zyskasz pewność – skoro łącząc pracę na etacie z własnym biznesem potrafiłeś zarobić 30% swojego wynagrodzenia, to bez etatu wykręcisz jeszcze lepszy wynik. A to dlatego, że rezygnacja z etatu oznacza więcej wolnego czasu – czasu, który będziesz mógł przeznaczyć na sprzedaż i rozwój produktu lub usługi. A zazwyczaj pracownicy oddają pracodawcy swoje najbardziej produktywne godziny.
  2. Ułożysz proces sprzedaży – w jednym z wywiadów Jan Kamiński, współzałożyciel i head of sales Applover, powiedział mi, że sprzedaż rozwiązuje wszystkie problemy. Jeśli „na boku” wypracowałeś 30% obecnego wynagrodzenia przez 3 miesiące, to już zbudowałeś proces. Teraz trzeba tylko ten proces wyskalować.

Poniżej wspomniane wcześniej wideo Mirka Burnejko.

5. Powiedz pracodawcy o swoich planach

Skoro planujesz rzucić etat, żeby zacząć pracę na własny rachunek, to prawdopodobnie chciałbyś o swoje decyzji powiedzieć szefowi. Kiedy i jak należy to zrobić?

Mam dwie propozycje:

Kiedy? Gdy będziesz na tyle gotowy, by odejść z dnia na dzień.

Jak? Zapewniając obecnemu pracodawcy miękkie lądowanie.

Co przez to rozumiem?

Gotowość do rzucenia pracy

Decyzję o rzuceniu pracy i uruchomieniu własnego biznesu zachowałbym dla siebie do czasu aż nie poczułbym, że mogę odejść z dnia na dzień. Dla mnie oznaczało to:

  1. Gotowość do natychmiastowego uruchomienia działalności operacyjnej.
  2. Zebranie oszczędności pozwalających mi przeżyć 12 miesięcy bez przychodu.

Dlaczego dopiero wtedy?

Bo szefowi może nie spodobać się twoja decyzja, a w konsekwencji:

  • Doświadczysz dokręcania śruby, wzmożonej kontroli i micromanagementu.
  • Atmosfera pracy nie będzie już tak przyjazna.
  • Szef zacznie kusić cię nowymi warunkami pracy, np. wyższym wynagrodzeniem.
  • Pojawi się ktoś na twoje zastępstwo, a ty zostaniesz zwolniony, zanim będziesz gotowy odejść.
  • W ekstremalnych przypadkach szef może sabotować twoje działania i zacząć cię mobbingować.

Miękkie lądowanie

Nie jestem fanem palenia mostów, dlatego jeśli twój szef jest w porządku, zaproponuj mu coś, co pozwoli jego firmie w łagodny sposób przejść przez twoją stratę.

Możliwości jest kilka. Wymienię trzy.

Co zaproponować szefowi?

  • Ograniczenie etatu do połowy – zmniejszając wymiar godzin do połowy, zyskasz 4 godziny dziennie na realizację własnego biznesu, a twój szef wciąż będzie mieć pracownika (przynajmniej przez jakiś wspólnie ustalony czas).
  • Pomoc w znalezieniu zastępstwa – jeśli znasz kogoś, kto sprawdziłby się w twojej dotychczasowej roli, warto tę osobę polecić swojemu pracodawcy.
  • Przejście na współpracę B2B – jeśli w ofercie twojego nowo powstałego biznesu znajduje się produkt lub usługa, która może wesprzeć działalność twojego pracodawcy, to mu ją zaproponuj. Ty być może zyskasz klienta, a pracodawca nadal będzie mógł korzystać z twoich zasobów (wiedza, czas, umiejętności).

PS. Pamiętaj o kwestiach prawnych. Może obowiązywać cię okres wypowiedzenia.

6. Miej plan B

Będę się ruszać i zadawać mnóstwo ciosów.

Właśnie taki plan przed walką z Mikiem Tysonem w 1987 roku miał Tyrell Biggs. Mike Tyson uważał za to, że „każdy ma plan, dopóki nie dostanie w łeb” i w siódmej rundzie dwa razy posłał przeciwnika na dyski, odnosząc 32. zwycięstwo w karierze.

Planując przejście z etatu na swoje, warto mieć słowa Mikiego Tysona na uwadze, bo jak dobrze byśmy się nie przygotowali do zmiany, to coś zawsze może pójść nie tak. Co wtedy? Lepiej znać odpowiedź na to pytanie zawczasu – temu służy plan B.

Tryb awaryjny. Lista możliwości

A zatem co zrobisz, jeśli biznes okaże się nie tak dużym sukcesem jak zakładałeś albo wręcz okaże się porażką? Jak będziesz się ratować? Zrób listę możliwości.

Jako inspirację zamieszczam punkty, które umieściłem na własnej liście:

  • Przeanalizuję przyczyny porażki i wyciągnę wnioski na przyszłość.
  • Wezmę 3-4 tygodniu urlopu, żeby odetchnąć i zaplanować, co dalej.
  • Poszukam pracy (przez znajomych, LinkedIna lub portale z ogłoszeniami).
  • Zacznę ciąć koszty i np. poszukam tańszego mieszkania na wynajem.
  • Jeśli miesiąc lub dwa miesiące później nadal nie znajdę pracy, które mnie interesuje, podejmę inną pracę, która pozwoli mi przeżyć i przeczekać gorszy okres.

Nie ma sytuacji bez wyjścia.

Kiedy wdrożyć plan B?

Będziesz to wiedzieć tylko wtedy, jeśli wcześniej wyznaczysz sobie konkretne cele biznesowe i określisz sposoby ich mierzenia. Na przykład na etapie planowania Rebiznes założyłem, że biznes może nie wypalić, ale ja nie mogę skończyć z długiem.

Próg rentowności

Dlatego na rozwój tego projektu dałem sobie tyle czasu, na ile oszczędności pozwalały mi przeżyć bez wpływów na konto – trochę ponad 12 miesięcy. Przy czym założyłem, że próg rentowności muszę przekroczyć przed upływem 12 miesięcy – najlepiej do 6 miesiąca od rozpoczęcia działalności.

W ten sposób 6 miesiąc stał się dla mnie pierwszym sygnałem świadczącym o tym, że zbliżam się do celu lub że muszę coś zmienić w dotychczasowym działaniu. Jednocześnie założyłem, że jeśli po upływie 9 miesięcy nie przekroczę progu rentowności lub co gorsza nawet się do niego nie zbliżę, to zacznę wdrażać plan B.

To tak z grubsza. Po drodze warto mierzyć także inne parametry, o czym niżej.

Kluczowe założenia

W książce „The Personal MBA” Josh Kaufman wspomina o tzw. kluczowych założeniach (ang. critical assumptions), czyli warunkach, jakie muszą zostać spełnione, aby biznes osiągnął sukces. Konkretne warunki dla każdego biznesu są nieco odmienne.

Spójrzmy na przykład.

Zamierzasz nagrać dla amatorów akwarystyki kurs wideo dotyczący konserwacji i czyszczenia akwariów. Szacujesz, że kurs po cenie 560 złotych kupi 340 osób. Dałoby ci to 190 400 złotych przychodu. Żeby osiągnąć ten cel, zakładasz, że na landing page kursu musisz ściągnąć 3400 osób potencjalnie zainteresowanych jego treścią. Z kolei żeby to zrobić, na promocję kursu planujesz wydać 10 000 złotych – w cenie postawienie landing page, przygotowanie 15 artykułów i reklama na Facebooku.

A zatem kluczowe założenia dla twojego pomysłu to:

  1. Znaleźć 340 osób chętnych wydać 560 złotych za dostęp do kursu.
  2. Ściągnąć na landing page 3400 (10% z nich ma dokonać transakcji).
  3. Wydać na promocję 10 000 złotych.

Znając je, możesz określić konkretne KPI na każdym etapie realizacji pomysłu, dzięki czemu poznasz, czy realizujesz plan zgodnie z założeniami. Jednocześnie powinieneś zastanowić się, co jeśli klienci nie będą chcieli płacić 560 złotych za kurs, ale np. 290 złotych, a transakcji nie dokona 10% odwiedzający landing page, ale np. 3%.

Monitorując kluczowe założenia, dowiesz się, czy musisz wdrożyć w życie plan B.

Przechodzisz na swoje? Unikaj tych błędów

Poniżej zamieszczam listę – według mnie – błędów, których starałem się uniknąć, gdy sam myślałem o tym, żeby rzucić etat i przejść na swoje.

Konsultowanie pomysłu na biznes z kim popadnie

Bądź wybiórczy. Nie konsultuj pomysłu na biznes z kimś, kto nie ma pojęcia o biznes lub nawet nie rozważa pójście tą drogą. Na koniec dnia jedyna licząca się opinia na temat twojego biznesu to opinia twoich klientów. Inni mogą klepać cię po plecach, mówiąc, że masz świetny pomysł i osiągniesz sukces lub przeciwnie – będą cię zniechęcać (być może w trosce). Tak źle i tak niedobrze, bo konsekwencje podjętych lub zaniechanych działań poniesiesz ty.

Budowanie biznesu miesiącami, nie weryfikując rynku

Dopieszczanie produktu lub szlifowanie oferty w zamknięciu – na dodatek w obawie, że ktoś ukradnie nasz świetny pomysł na biznes, gdy go pozna – to błąd. Świetny pomysł może nie być taki świetny, gdy klienci nie będą chcieli zapłacić za to, co mamy do zaoferowania. Im wcześniej wejdziesz na rynek, tym lepiej – będzie czas na poprawki.

Szukanie wspólnika na siłę

Łatwiej rzucić etat i przejść na swoje, gdy ktoś nam w tym towarzyszy, np. wspólnik. Ale posiadanie wspólnika tylko po to, żeby zagłuszyć lęk przez zmianą, nie jest dobrym pomysłem. W ten sposób możesz skończyć u boku z osobą, która zamiast cię uzupełniać i wspierać, będzie cię spowalniać (bo np. ma mniejsze kompetencje).

Delegowanie sprzedaży na zewnątrz

To kuszące, gdy sam nie jesteś „urodzonym” sprzedawcą. Ale to też poważny błąd. Handlowiec jest na pierwszej linii ognia – to on rozmawia z klientami i bierze feedback z rynku. Na początku działalności lepiej sprzedawać samodzielnie, żeby wypracować w sobie tę umiejętność, budować relacje z osobami, które jeszcze nie zdecydowały się na zakup i właśnie po to, żeby zbierać feedback i ulepszać biznes.

Załatwianie kwestii prawnych na własną rękę

Jeśli myślisz o rzuceniu etatu, żeby przejść na swoje, ale jednocześnie wiąże cię zakaz konkurencji lub inne zobowiązania prawne wobec pracodawcy, lepiej skonsultować się z prawnikiem, żeby nie zrobić sobie krzywdy.

Po przeczytaniu tego artykułu

  1. Wyznacz deadline – w końcu musisz „odciąć pępowinę”, odejść z pracy i rozpocząć własną działalność. Kiedy? Wyznacz konkretny termin i nie oglądaj się za siebie. Będzie straszno, będzie przerażająco, ale przede wszystkim bardzo ekscytująco. Być może w podjęciu decyzji pomoże ci to, co powiedziała Dorota Rymaszewska, założycielka HiPets.
  2. Szukaj klientów wśród znajomych – zrób listę znajomych, którzy potencjalnie mogą potrzebować twojego produktu lub usługi i zapytaj, czy chcą z kupić. Łatwiej do nich dotrzeć niż do obcych osób, bo już macie zbudowaną relację.
  3. Policz, ile kapitału potrzebujesz na przeżycie – wróć do ćwiczenia, które opisałem na początku tego artykułu. Policzy swoje miesięczne koszty utrzymania, dodaj do nich koszty prowadzenia biznesu, a potem pomnóż tę kwotę przez 12. Tyle kasy potrzebujesz uzbierać, żeby przeżyć rok bez przychodów. Zbudowanie finansowej poduszki bezpieczeństwa da ci wolność i spokój ducha.

Autor

Jestem właścicielem i redaktorem naczelnym Rebiznes.pl. Pomagam przedsiębiorcom pisać o ich firmach. Jeśli chcesz, żebym napisał o Twojej, odezwij się do mnie – adam.sawicki@rebiznes.pl.
Udostępnij
Przeczytaj również