Re:biznes

Pierwszy biznes sprzedał za 4 mln zł. Teraz robi dwa kolejne – jeden dla twórców internetowych

Jakub Bischof, współzałożyciel naffy, opowiada, jak zmieniła go sprzedaż pierwszego biznesu, a także o zarabianiu
Jakub Bischof, współzałożyciel naffy

– Jak wpływa na konto ponad 4 mln, nie oznacza to wcale pełni szczęścia. Często o tym mówię, bo ludziom wydaje się, że z taką kwotą można już do końca życia leżeć i nic nie robić – mówi Jakub Bischof, współzałożyciel naffy.

Swoją pierwszą firmę – portal sportowo-bukmacherski Zagranie.com – mój rozmówca sprzedał Duńczykom. Teraz rozwija dwa kolejne biznesy. Agencję marketingową i naffy – narzędzie do sprzedawania cyfrowych produktów.

W rozmowie ze mną Jakub opowiada o swoich doświadczeniach związanych z wyjściem z pierwszej spółki, a także o rynku twórców cyfrowych.

Co ciekawe, uważa, że:

„Wcale nie trzeba mieć dużych społeczności, żeby zarabiać jako twórca internetowy. Paradoksalnie większe konta czasem sprzedają mniej”.

Zapisz się na newsletter Rebiznes. Link do formularza znajduje się tutaj https://rebiznes.pl/newsletter/

Zanim wystartowałeś z naffy, prowadziłeś portal sportowo-bukmacherski Zagranie.com, który sprzedałeś duńskiej spółce Better Collective. Co Cię do tego skłoniło? Wypalenie? Chęć zarobienia? A może coś zupełnie innego?

Dostałem ofertę „nie do odrzucenia”.

Zagranie było w bardzo dobrym momencie, jeśli chodzi o wyniki, co ułatwiło negocjacje (a raczej ich brak). Specjalizuję się w SEO, a na naszym rynku jest mało specjalistów, którzy dobrze rozumieją tę branżę.

W dość szybkim czasie udało nam się wskoczyć na wysokie pozycje i zdobyć duży kawałek rynku. Ale ja lubię wyzwania i tworzyć nowe projekty. Po ponad 3 latach szukałem już czegoś nowego. Ten początkowy etap jest dla mnie zawsze ekscytujący.

W momencie sprzedaży portalu miałem już rozpoczęte dwa inne projekty. Firmę meblową i właśnie naffy. Niestety musiałem sprzedać udziały z marki design, bo przestaliśmy dogadywać się ze wspólnikiem. To był trudny okres.

Paradoksalnie jak wpływa na konto ponad 4 mln, nie oznacza to wcale pełni szczęścia. Często o tym mówię, bo ludziom wydaje się, że z taką kwotą można już do końca życia leżeć i nic nie robić.

Jakub Bischof, współzałożyciel naffy

W jaki sposób przygotowywałeś się mentalnie i operacyjnie do wyjścia z tego biznesu?

Mentalnie była to bardzo trudna decyzja. Exit, czyli wyjście ze spółki, i oddanie swojej ciężkiej pracy i pracowników to wyzwanie. Miałem kilka ofert, ale wybrałem tę, która brała pod uwagę dobro zespołu i dalsze plany rozwoju serwisu.

Better Collective to druga co do wielkości grupa mediowa na świecie. Znałem też osoby, które przejęły moją rolę, bo ja nie chciałem już się dalej angażować. Zespół do dziś ma się dobrze, a portal się rozwija.

Jak wyjście z Zagranie.com zmieniło Twoje podejście do biznesu? Czy na jakiś aspekt prowadzenia własnej firmy zacząłeś patrzeć inaczej od tamtego momentu?

Cały proces sprzedaży spółki to bardzo ciekawe doświadczenie. Nie tylko biznesowe, ale też osobiste. Nagle, kiedy osiąga się ten młodzieńczy sen pt. pierwszy milion, okazuje się, że wiele rzeczy w moim życiu było, krótko mówiąc, przewartościowane.

Teraz podchodzę do biznesu zupełnie inaczej. Tworzymy z moim wspólnikiem start-up, który rozwiązuje ciekawy problem. Bardzo się przy tym realizuję.

Jeśli chodzi o agencję, to dzięki mojemu doświadczeniu w budowaniu biznesów, bardzo dobrze współpracuje mi się z naszymi klientami. Dokładnie rozumiem ich potrzeby i wiem jak się komunikować.

Obok naffy robisz konsulting marketingowy. Jak znajdujesz czas na prowadzenie dwóch biznesów jednocześnie? Dla wielu jeden to i tak wiele.

Rzeczywiście jest to duże wyzwanie i nie byłbym w stanie prowadzić naffy i agencji, gdyby nie moi wspaniali wspólnicy i pracownicy. W agencji pełnię funkcję bardziej strategiczną.

Moja partnerka biznesowa jest główną osobą zarządzającą projektami. Ja uwielbiam tę część, gdzie wyznaczamy kierunek i nowe cele. Nie mamy wielu klientów i nie szukamy aktywnie nowych. Stawiamy na jakość, nie skalę.

Co skłoniło Cię do stworzenia narzędzia, takiego jak naffy, dedykowanego twórcom internetowym? Jakie wyzwania zauważyłeś na rynku, które chciałeś rozwiązać?

Początkowo naffy powstało jako odpowiedź na Covid i potrzebę szybkiego przeniesienia swoich usług online. Szybko jednak zorientowaliśmy się, że oprócz ekspertów są jeszcze twórcy internetowi, którzy zarabiają poprzez social media.

Pivotowaliśmy. Obecnie naffy to alternatywa do skomplikowanych sklepów internetowych, które nie są przystosowane do sprzedaży produktów cyfrowych i usług.

Jakie możliwości oferuje to narzędzie tej konkretnej grupie odbiorców?

Nasza grupa docelowa to twórca-ekspert, który zarabia na swojej wiedzy poprzez social media. Dzięki naffy, w prosty sposób może sprzedawać ebooki, webinary, konsultacje, mastermindy, vouchery, czy inne produkty cyfrowe. W planach mamy jeszcze kursy online i subskrypcje, bo wszyscy o nie pytają.

Rynek twórców internetowych to dziś 104 miliardy dolarów, a już w 2026 roku jego wartość urośnie do 200 miliardów. Jakie czynniki Twoim zdaniem przyspieszają rozwój tego sektora?

Niezależność. To chyba główna motywacja twórców cyfrowych.

Social media dają nam możliwość dotarcia do szerokiej grupy odbiorców. Mamy już chyba dość pracy w sztywnych ramach i „dla kogoś”. To jeszcze młody rynek i wielu twórców traktuje swoje działania jako dodatkowy dochód. Ale coraz częściej widzimy, jak nasi twórcy są pozytywnie zaskoczeni swoimi wynikami i nagle idą na całość.

Gdybyś miał przewidzieć przyszłość tego rynku, to jak według Ciebie będzie wyglądać creator economy w 2030 roku? Jakie trendy zauważasz?

Trudno powiedzieć. Dzięki AI technologia rozwija się tak szybko, że ciężko cokolwiek przewidzieć. Wiem jedno. Słupki będą szły w górę i ten sektor będzie się rozwijał.

Dzięki social media jesteśmy w stanie wyróżnić się na tle większych firm. Nagle to jednostka ma przewagę dzięki bezpośredniemu podejściu i możliwości budowania relacji z odbiorcami. Wielu z nas chce się wyróżnić i kupować świadomie.

Parę lat temu usłyszałem świetny wywiad z Naval Angellist CEO. Jego koncept pracy w przyszłości będzie podobny jak w Hollywood. Będziemy współpracować jako jednostki, nie jako duże korporacje. Ten trend dzięki AI jeszcze mocniej przyspieszy.

Co według Ciebie jest najtrudniejsze w pracy twórcy internetowego?

Wszechstronność. Niestety jesteśmy uczeni od dziecka, że musimy się specjalizować tylko w jednej rzeczy. To sprawia, że nie rozwijamy się w innych sferach. Zakładamy sobie takie „klapki na oczy jak u konia”.

Twórcy są marką sami w sobie i muszą budować zaufanie i wierzytelność. Tutaj jest zero-jedynkowo. Jeden głupi błąd i lata pracy mogą zmieść nas z powierzchni. Uważam jednak to za bardzo dobry kierunek. Koniec z chowaniem się za bezosobową firmą. Transparentność wszystko ułatwi.

Według mnie są takie dwie rzeczy. Pierwsza rzecz – konieczność łączenia w sobie umiejętności z różnych dzień, a mianowicie z biznesu (sprzedaż, marketing) i własnego rzemiosła. Twórcy zwykle są dobrzy w rzemiośle. Jakie umiejętności z zakresu przedsiębiorczości powinni zdobywać?

Strategia marketingowa i jej efektywne wdrożenie. Najlepsi twórcy skupiają się na wyspecjalizowanej niszy, efektywnie komunikują swoją wiedzę i potrafią dzięki temu sprzedawać. Tak jak wspomniałeś, to bardzo trudna mieszkanka. Do tego trzeba być odpornym na hejt.

Druga trudność to niska bariera wejścia. Dziś nie potrzebujesz za dużo, żeby zarabiać na swojej twórczości, nawet jeśli uruchamiasz kanał na YouTubie. Sprzęt jest stosunkowo tani, do tego masz AI i podwykonawców od wszystkiego. A to powoduje, że trudno jest konkurować o uwagę odbiorców. Jak więc budować przewagi konkurencyjne na tym rynku? Poprzez markę osobistą?

Uważam, że niska bariera wejścia to plus.

Tylko nie wolno tego mylić, z faktem, że będzie łatwo się wybić. Z tego, co obserwuję, to najważniejsze jest znalezienie swojej niszy. Wcale nie trzeba mieć dużych społeczności (o budowaniu społeczności przeczytasz tutaj).

Dla przykładu weźmy Milenę, która ma 3000 obserwujących i w parę dni sprzedała prawie 800 ebooków. Liczy się jakość, nie ilość. Paradoksalnie większe konta czasem sprzedają mniej.

Wynika to moim zdaniem właśnie ze zbyt ogólnego podejścia. Chcemy być jak „nutella” – lubiani przez wszystkich. Nie wolno również bać się eksperymentować.

Nasz model biznesowy naffy pozwala właśnie na takie podejście. Pobieramy mały procent od każdej transakcji. Nie ma kosztów stałych. Znów – niska bariera wejścia.

Jakub Bischof, współzałożyciel naffy

Na koniec dwa pytania. Pierwsze. Gdybyś sam miał zostać twórcą internetowym, to w jakiej dziedzinie i dlaczego? Drugie. Co radzisz twórcom internetowym, którzy jeszcze nie zarabiają na swojej twórczości, ale bardzo by chcieli, bo wierzą, że robią coś wartościowego?

Bardzo chcę i mam nadzieję, że kiedyś zostanę również twórcą cyfrowym.

Obecnie jest to bardzo trudne przy tak wielu projektach, w które jestem zaangażowany. Jestem na etapie eksperymentowania pod względem niszy i kanału przekazu. Uwielbiam SEO, ale chciałbym to trochę zawęzić do strategicznego doboru słów kluczowych i pozycjonowania marki.

Co mogę poradzić aspirującym twórcom?

To samo co sobie: „wyniszuj”. Czyli weź pod lupę swoją specjalizację i zastanów się, jaka jest największa bolączka, którą możesz rozwiązać klientowi tu i teraz.

Zobacz, jak ten dany problem rozwiązywany jest obecnie i spróbuj rozwiązać go lepiej. To wcale nie musi być „million-dollar idea”. Pracując jako twórca, mamy zupełnie inne cele finansowe niż duże firmy. Nie bójmy się eksperymentować.

PS. A jak już znajdziesz problem i wymyślisz jak go rozwiązać, koniecznie zaplanuj swój biznes. Pomoże Ci w tym business model canvas – artykuł na ten temat znajdziesz tutaj.

Autor

Jestem właścicielem i redaktorem naczelnym Rebiznes.pl. Pomagam przedsiębiorcom pisać o ich firmach. Jeśli chcesz, żebym napisał o Twojej, odezwij się do mnie – adam.sawicki@rebiznes.pl.
Udostępnij
Przeczytaj również