Re:biznes

Nie ma wspólnika, a pozyskał kapitał od funduszy VC. Jak to możliwe? Zapytałem

Mówi się, że fundusze venture capital niechętnie inwestują w firmy, które mają tylko jednego założyciela.
Piotr Strychalski

Mówi się, że fundusze venture capital niechętnie inwestują w firmy, które mają tylko jednego założyciela. Mimo to Piotr Strychalski, CEO eGabinet, pozyskał na rozwój swojego projektu ponad 2 mln złotych. Jak to zrobił? Opowiedział mi.

Z Piotrem Strychalskim rozmawiamy nie tylko o pozyskiwaniu kapitału od funduszy VC przez soloprzedsiębiorców, ale także o zaletach i wadach prowadzenia biznesu bez wspólnika. Tu zacznijmy.

Co według Ciebie jest najtrudniejsze w rozwijaniu firmy bez wspólnika? I z drugiej strony, co w takim „układzie” jest dobre, co Tobie się podoba?

Jednym z największych wyzwań jest brak wsparcia drugiej osoby w momentach kluczowych i kreatywnych. Wszystkie pomysły od początku trzeba walidować z samym sobą, szczególnie na początku działalności, gdy nie ma się jeszcze zespołu specjalistów mogących wesprzeć ten proces swoją wiedzą i doświadczeniem.

Co więcej, w początkowej fazie działalności pojawia się wiele problemów, których po prostu nie da się przewidzieć, a co oczywiste, mając co-foundera, łatwiej jest te problemy ogarnąć.

Z drugiej strony ja ceniłem sobie niezależność – zwłaszcza na początku. W mojej głowie rodzi się wiele, na pierwszy rzut oka, szalonych pomysłów, które wielu osobom mogłyby się wydawać nierealne do osiągnięcia.

A mając wspólnika, zawsze musisz pracować w duchu kompromisu, co może czasami hamować rozwój lub nadawać mu kierunek nie do końca zgodny z tym, co układasz w swojej głowie.

Na obecnym etapie rozwoju eGabinet nie odczuwam w żadnym stopniu braku co-foundera. Zbudowałem zespół naprawdę świetnych specjalistów, pracujących ze mną na co dzień, których kompetencje i wiedza wnoszą nieocenioną wartość w rozwoju naszej działalności.

Dodatkowo zawsze starałem się zadbać o zespół doradców, na który składają się eksperci zasiadający w radzie nadzorczej, do której w ostatnim czasie dołączył np. Karol Sadaj, znany z rozwoju takich firm jak Revolut czy Aion Bank, a który pomoże nam w międzynarodowej ekspansji.

Według mnie jedną z takich trudności jest konieczność dzielenia czasu między różne aktywności – z jednej strony musisz być przedsiębiorcą, z drugiej managerem, a niekiedy musisz wykonać zadania operacyjne. Jak sobie z tym radzisz?

Tak zwany helicopter view na wszystko co dzieje się w firmie jest szalenie istotny. Oczywiście przydaje się też niezła pamięć. Należy pamiętać, że zajmując się kompletnie wszystkim w firmie, tak naprawdę ciężko będzie Ci zaopiekować te tematy we właściwy sposób.

Osobiście radzę sobie z tym poprzez cykliczne wypisywanie rzeczy zajmujących mi najwięcej czasu i weryfikuję, które z nich mogę oddelegować do zespołu, a dla których z nich, szczególnie tych często powtarzających się, warto stworzyć nowy etat w ramach naszej struktury.

Należy pamiętać, że cykliczne czynności naturalnie przeradzają się na stanowisko w firmie, tak jak w naszym przypadku ostatnio miało to miejsce w momencie decyzji o zatrudnieniu office managera.

Czy według Ciebie soloprzedsiębiorca musi pogodzić się z niewielką skalą prowadzonego biznesu? Czy może jednak w pojedynkę generować wysokie przychody?

Znam wielu soloprzedsiębiorców generujących bardzo duże przychody, nawet bez posiadania zespołu. Jest to z pewnością kwestia odpowiedniego ułożenia procesów, outsourcingu niektórych zadań i przede wszystkim samodyscypliny i kontroli.

Zapisz się na newsletter Rebiznes. Link do formularza znajduje się tutaj https://rebiznes.pl/newsletter/

Do jakiej skali udało Ci się wyskalować przychody we własnym biznesie? Jakie konkretne działania pomogły Ci osiągnąć ten poziom?

Zdecydowanie pomogła mi w tym decyzja o zwiększeniu marży na produkty powtarzające się i jednocześnie zrezygnowanie z oferty produktów nisko marżowych, które zajmowały dużo czasu.

Dostrzegłem także, że placówki medyczne, do których celujemy ofertę eGabinet to tak zwany „twardy biznes” z potrzebą dodatkowych usług, których do tej pory nie świadczyliśmy, a możemy wprowadzić i podejść do ich potrzeb jeszcze bardziej kompleksowo.

Liczę, że już niebawem będziemy mogli zaprezentować szereg nowych funkcjonalności, na pierwszy rzut oka nieoczywistych dla biznesu SaaS’owego jak nasz, ale wiem, że bardzo potrzebnych dla naszych klientów.

Jakie przeczytane lub usłyszane rady biznesowe zmieniły Twoje podejście do skalowania biznesu robionego w pojedynkę?

Wbrew pozorom, mimo że tych rad naprawdę było wiele, to najcenniejsze skupiają się na stwierdzeniu, że nie zatrudnia się ludzi, którzy się z Tobą zgadzają, ale takich, którzy mówią co można zrobić inaczej i realnie podejmują inicjatywę.

Dodatkowo nie lubię micromanagementu, dlatego zgadzam się z zasłyszaną radą, że skalowanie zespołu powinno dziać się poprzez liderów naturalnie dorastających z organizacją.

Spotkałem się z opinią, że fundusze VC niechętnie inwestują w startupy rozwijane przez jednego założyciela. Twoim zdaniem, z czego wynika to przekonanie?

Wynika to z faktu, że większość startupów w Polsce jest stricte rozwiązaniami technologicznymi, najczęściej bardzo zaawansowanymi. Wówczas, jeśli founder reprezentuje tylko stronę biznesową, a kompetencje technologiczne są jedynie na kontrakcie, to dla funduszy jest to ryzyko w postaci dowożenia projektu.

Mówiąc wprost, pojawia się obawa, że za najważniejszy obszar w firmie, czyli wspomniany tech, będzie odpowiadała osoba pracująca w modelu 8-16, niezwiązana ze spółką niczym więcej niż umową o pracę.

Co więcej, fundusze widząc kompleksowy zespół założycielski, mają wrażenie minimalizacji ryzyka, ale żeby faktycznie tak było, musisz mieć co-foudnera, który czuje ten biznes, rozumie klienta i rynek, a także ma nieograniczoną wizję jego rozwoju – a takich ludzi, szczególnie w specjalistycznych i wąskich branżach, naprawdę ciężko znaleźć.

Z drugiej strony budowanie zespołu co-founderów tylko w celu zadowolenia inwestorów z pewnością przyniesie wiele problemów w przyszłości. Ta potocznie zwana „chemia” między wspólnikami czasami jest bardziej kluczowa niż same kompetencje.

Czy Ty spotkałeś się z podobnymi obawami przedstawicieli funduszy VC w procesie fundraisingu?

Tak, usłyszałem to od dwóch z dziesięciu funduszy, z jakimi rozmawiałem na przestrzeni ostatnich kilkunastu miesięcy. Bardzo stanowczo twierdzili, że w zespole założycielskim powinien być u nas CTO.

Szczerze mówiąc, wydaje mi się, że mogło to wynikać w ich przypadku z braku realnego zrozumienia naszego biznesu, w którym oprogramowanie oczywiście jest ważne i mamy już bardzo dobry zespół nad nim czuwający, lecz kluczowy jest biznes, bez którego nie bylibyśmy w stanie się rozwijać skalować.

Nasza technologia nie opiera się na skomplikowanych zbiorach liczbowych, tworzeniu robotów czy konstruowaniu rakiet, a co za tym idzie nie miałem potrzeby od samego początku posiadania CTO z kilkoma dyplomami zagranicznych uczelni.

Mój zespół i zewnętrzni dostawcy, byli w stanie zbudować nasze oprogramowanie i teraz bardzo dobrze o nie dbają, co potwierdza fakt, że nie zaliczyliśmy żadnej wpadki technologicznej od samego początku naszego istnienia.

W jaki sposób przekonałeś fundusz, że Ty jako soloprzedsiębiorca udźwigniesz ciężar odpowiedzialności wynikający z pozyskania zewnętrznego kapitału?

Bardzo jasno i konkretnie przedstawiłem im moją wizję rozwoju eGabinet. Poparłem to dogłębną analizą rynku oraz MVP, z którego korzystali już pierwsi klienci.

To wystarczyło do pozyskania pierwszej rundy finansowania. Zabrzmi to pewnie nieskromnie, ale myślę, że mogą być bardzo zadowoleni z ryzyka jakie podjęli, patrząc na nasz rozwój od pierwszej rundy w 2020 roku.

Co radzisz soloprzedsiębiorcom, którzy chcą pozyskać kapitał od funduszy VC, ale nie chcą angażować w swój projekt co-foundera?

Przede wszystkim mieć pewność co do samego pomysłu. Nie ukrywać się z nim, nie bać się. Trzeba wyjść do potencjalnego klienta, zbadać jego potrzeby oraz skłonność do płacenia za rozwiązanie problemu, jakie chcemy mu zaoferować.

Co ważne, osoba, z którą będziemy walidować pomysł nie może być z kręgu naszych znajomych czy rodziny, to musi być ktoś z zewnątrz. W kolejnym kroku należy się zastanowić nad ścieżką rozwoju, niezbędnymi kompetencjami i sposobem na ich zaopiekowanie.

Idąc do inwestorów z gotowym pomysłem i realnym planem odpowiadającym na ich potencjalne obawy z pewnością będzie Wam łatwiej ich zainteresować.

PS. Dołącz do newslettera Rebiznes. 1 mail w tygodniu. 0 spamu. Zobacz.

Autor

Jestem właścicielem i redaktorem naczelnym Rebiznes.pl. Pomagam przedsiębiorcom pisać o ich firmach. Jeśli chcesz, żebym napisał o Twojej, odezwij się do mnie – adam.sawicki@rebiznes.pl.
Udostępnij
Przeczytaj również