Kiedyś pracowała w dziale HR, a dziś o HR pisze. Poznajcie Alinę Windygę-Łapińską – copywriterkę, która znalazła dla siebie niszę w branży Human Resources.
Alina Windyga-Łapińska opowiada o swojej historii – jak z etatu przeszła na swoje, a także o pracy copywritera, który działa na własny rachunek i pisze teksty na potrzeby HR-u.
Zanim zaczęłaś zajmować się copywritingiem, pracowałaś w dziale HR firmy z branży automotive. Co skłoniło Cię do tego, żeby przejść na swoje i zająć się akurat copywritingiem?
Życie. Urodziłam córkę i chciałam mieć pracę bliżej domu.
Przedtem półtorej godziny w jedną i półtorej w drugą dojeżdżałam do zakładu produkcyjnego pod Warszawą. Na urlopie macierzyńskim zaczęłam pisać oraz od razu zarabiać na tym, więc stwierdziłam – czemu nie? To może być mój nowy sposób na życie.
Jestem ogólnie dość otwarta na zmiany zawodowe i to nie było pierwsze przebranżowienie się w moim życiu.
Czy w jakiś sposób przygotowywałaś się do przejścia na swoje, czy może rzuciłaś się na głęboką wodę, wierząc, że szybko pozyskasz klientów i od razu zaczniesz generować przychody?
Moją pierwszą szkołą pisania był etat w redakcji magazynu i portalu dla rodziców.
Pracowałam tam przez rok i w ekspresowym tempie nabierałam nowych umiejętności – tj. obsługi WordPressa, tworzenia różnego rodzaju tekstów, podstaw SEO, zarządzania profilami firmowymi w social mediach, współpracy z grafikiem i korektorem. Szybko mi to szło, mówili, że mam do tego talent i to mnie napędzało do działania.
Jednocześnie taka praca była również męcząca, a liczba codziennych zadań zaczęła mnie przerastać. Dlatego z ulgą przyjęłam nadejście pandemii i wynikające z niej spowolnienie.
Po czasie jednak zmieniło się ono w… zwolenienie, a ja stanęłam przed kolejną decyzją – co dalej? W redakcji zostało mi zaoferowana dalsza współpraca zdalna na umowę o dzieło, jednak nie dawała mi ona ubezpieczenia, na którym mi zależało.
Stwierdziłam, że rozszerzę moje działania na innych klientów. Oni jednak wymagali faktury, więc niewiele myśląc po prostu założyłam działalność. Stwierdziłam, że nie mam nic do stracenia, najwyżej potem ją zamknę i wrócę gdzieś na etat, do innej redakcji lub HR-u.
Specjalizujesz się w pisaniu tekstów na temat HR-u. Widzę jednak, że zdania wśród copywriterów na temat specjalizacji są podzielone. Dlaczego Twoim zdaniem warto specjalizować się w jakiejś dziedzinie?
Bardzo warto! Daje to niebywałą przewagę konkurencyjną. Gdy zbudujesz swoją markę osobistą, jesteś pierwszym wyborem, który przychodzi do głowy, gdy ktoś zaczyna szukać wykonawcy tekstu.
Z klientem rozmawiam, jak równy z równym, bo wywodzimy się z tej samej branży. Ostatnio miałam taką sytuację, że trafiłam na mojego dostawcę usług z „poprzedniego życia” HR-owego i on mówi: „teraz już nie muszę martwić się o jakość tekstu, bo pani wie, o co chodzi”.
Dodatkowo dzięki specjalizacji piszesz po prostu szybciej i lepiej na dany temat, potrafisz wczuć się w odbiorcę końcowego tekstu. Last but not least, specjalizacja popłaca! Ludzie płacą więcej ekspertowi z branży, dzięki czemu praktycznie od razu miałam stawkę taką, jak copywriter z kilkuletnim doświadczeniem.
Co radzisz copywriterom, którzy szukają dla siebie pierwszej niszy lub robią to po raz drugi i teraz poniekąd chcą się przebranżowić? Czym według Ciebie warto się kierować, wybierając atrakcyjną niszę dla copywritera?
Sercem. Serio – musisz lubić to, co robisz, inaczej szybko się zmęczysz i wypalisz.
Weź po uwagę to co robiłeś wcześniej, zanim zostałeś copy. Np. ubezpieczenia jak w przypadku Daniela Bartosiewicza lub turystyka – Ania Różak.
O niebo łatwiej jest pisać o czymś, w czym masz praktyczne doświadczenie, nawet jeśli nie była to dream job. Liczą się również znajomości i networking, który chcąc nie chcąc poczyniłeś w branży. Ludzie Cię znają, kojarzą i o wiele chętniej dadzą Ci do napisania tekst, niż zwykłemu randomowi z internetu.
Możesz też podejść do sprawy strategicznie, jak Klaudia Lepiarz do IT (tutaj znajdziesz wywiad z Klaudią). Sprawdź, która branża jest najbardziej opłacalna, na które ogłoszenia zgłasza się mało osób i naucz się tego.
A skoro rozmawiamy o treściach na potrzeby HR-u, to powiedz proszę, jakie błędy najczęściej zauważasz w tego typu tekstach – zarówno w ogłoszeniach o pracę, jak i innych formach, które mają budować brand pracodawcy?
Używanie w ogłoszeniach słów-wytrychów typu „młody, dynamiczny zespół”, „atrakcyjne wynagrodzenie”, a wymagania typu „odporność na stres” to już duży red flag.
Lepiej napisać konkretnie: „praca z Józkiem, managerem marketingu z 5-letnim doświadczeniem i zespołem juniorów: Anią, Kasią i Damianem”, „wynagrodzenie 5000-8000 brutto na UoP”, „praca przy projektach, z krótkim deadlinem i zmiennymi wymaganiami”.
Często też w ogłoszeniach brakuje konkretnych korzyści, jakie miałby kandydat z zatrudnienia się w danej firmie – także warto wymienić najatrakcyjniejsze składniki Total Rewards m.in. benefity. Jak mówi ekspertka z branży, HR influencerka Nicole Tomanek – rekrutację można wygrać benefitami.
Z drugiej strony jak pisać dobre treści employer brandingowe? Według mnie wszystko zaczyna się od strategii i tego, jak pracodawca chce być postrzegany na rynku. Jak jest Twoim zdaniem?
Zdecydowanie. Jak u lekarza – po pierwsze diagnoza, a następnie strategia leczenia. Bez tego celujemy w ciemno.
Treści employer brandingowe muszą być dopasowane do grupy docelowej, do której kierujemy komunikat. I będą one różne w zależności od tego, czy mówimy do Boomersów (nazywanych ostatnio ładnie Silversami) czy do najmłodszego pokolenia na rynku pracy – Z.
Jakie działania contentowe rekomendujesz wdrażać swoim klientom?
Specjalizuję się w tworzeniu treści na firmowe blogi i pisaniu artykułów sponsorowanych na portale zewnętrzne.
Nie rekomenduję działań contentowych, tym zajmuje się marketingowiec z firmy, ja je wykonuję według mojej najlepszej wiedzy i umiejętności. Oraz ewentualnie doradzam coś od siebie, zwykle mam też dużą dowolność w pisaniu treści.
Piszę teksty jak najbardziej dopasowane do persony, odbiorcy tekstu, czyli klienta mojego klienta. Najczęściej jest to specjalista ds. HR, manager – czyli ktoś, kim sama kiedyś byłam i z tego względu łatwo mi się wczuć w tę rolę.
Dobrze pamiętam, jak sama szukałam dostawców usług HR-owych np. szkoleń i na co zwracałam uwagę. Influencerzy HR-owi, których blogi wtedy czytałam i spotykałam ich na konferencjach, tacy jak np. Jacek Krajewski czy Maja Gojtowska, są moimi odniesieniami.
Czy możesz podać kilka przykładów firm, które Twoim zdaniem dobrze robią działania employer brandingowe w warstwie tekstowej?
Jasne. Bardzo doceniam kampanie kreatywne i zabawę słowem.
Muszę tu wspomnieć o Patrycji Grzelczak z agencji Job’n’Joy, która jest współautorką kampanii rekrutacyjnych takich jak Hebe z przykładowym plakatem „Tusz tusz praca”.
Bardzo podobała mi się również ich kampania outdoorowa dla portalu Pracuj.pl z hasłami nawiązującymi do miejsca np. „Długi Targ z szefem o podwyżkę?”.
Na koniec powiedz, jak brzmiała najlepsza rada biznesowa, którą usłyszałaś lub przeczytałaś? W jaki sposób zmieniła Twoje podejście do biznesu i życia?
Nie ma takiej. Ale ja mogę dać Wam jedną od siebie.
Dużo czytaj i obracaj się wśród różnych ludzi – nigdy nie wiadomo, co akurat Cię zainspiruje. Czasem pojawiają mi się wspomnienia na Facebooku – cytaty, które udostępniłam 10 lat temu. Teraz czuję ciary żenady, czytając je, ale wtedy, na tamtym poziomie rozwoju były dla mnie ważne.
Obecnie czytam biografię Elona Muska i wyciągam z niej dużo dla siebie. Typu, że nie musisz wiedzieć i umieć wszystkiego, czasami sama determinacja i pracowitość wystarczą.
I wszystko ma swoją cenę – gdy jesteś w pracy, nie jesteś z rodziną. A sukces wymaga ofiar – najczęściej w ludziach. Dlatego nie wróżę ogromnego sukcesu mojemu biznesowi.
PS. Dołącz do newslettera Rebiznes. 1 mail w tygodniu. 0 spamu. Zobacz.