Trochę mi tęskno do czasów, kiedy włączenie telewizora zwykle równało się wystawieniu na działanie wartościowych treści, które dziś nazwalibyśmy contentem. Smutno mi, że czasy, kiedy po wpisaniu www.linkedin.pl w pole adresu przeglądarki internetowej pojawiały się wpisy, z których mogłem się czegoś dowiedzieć, bezpowrotnie minęły.
Z drugiej strony rzeczywistość, w której obecnie żyjemy, traktuję jako wyzwanie. Trzeba przebrnąć przez tonę bylejakości, przepłynąć otchłań treści o niczym, odgarnąć na bok tysiące clickbaitów, aby znaleźć coś, co nie zostało stworzone, nagrane czy napisane wyłącznie w celach zarobkowych, żeby zgarnąć przyjemną wierszówkę.
Dobre treści istnieją
Cieszę się, że w telewizji nadal można obejrzeć wartościowe audycje. Uwielbiam „Halę Odlotów” prowadzoną przez redaktorkę Katarzynę Janowską, czy „Rozmowy (nie)wygodne”, w których Mariusz Szczygieł zadaje swoim gościom pytania, uważnie słucha i żywo interesuje się tym, co mają do powiedzenia.
Cieszę się, że nadal można kupić gazety i czasopisma stojące na straży jakości, a nie tylko publikujące na okrągło i do znudzenia te same treści. Uwielbiam chodzić do kina, gdzie wyświetlane są jeszcze czasem filmy, które nie powstały na bazie algorytmu znanego z większości serwisów VOD.
Bardzo to budujące, że jest kilka, no może kilkanaście osób, które obserwuję w mediach społecznościowych, a które mają do przekazania coś więcej niż „To, czego nauczyłem się w biznesie to…”, gdzie wielokropek mógłby równie dobrze być kropką i zakończyć wypowiedź, bo po kliknięciu „zobacz więcej” nie pojawia się ani jedno wartościowe zdanie. Chodzi o to, żeby kliknąć i wybrać serduszko, kciuk w górę, albo symbol żarówki, a następnie zapomnieć i przejść dalej.
Nadmiar treści a FOMO
Czasy są arcyciekawe – sami sobie musimy spośród zalewających nas pomyj, wyszukać informacje, artykuły i programy, które mają dla nas wartość. Skończyła się era gadających z telewizora głów, dziennikarzy kreujących rzeczywistość, podsuwających widzom, słuchaczom i czytelnikom to, co warto zobaczyć, czego warto posłuchać i co przeczytać.
Dzisiaj każdy z nas siedzi na kanapie trzymając w ręku pilota, którym najczęściej jest smartfon o mocy obliczeniowej dorównującej komputerom z końca XX wieku. Z jednej strony mamy nieograniczone możliwości i dostęp do informacji z całego świata, z drugiej strony (niestety) mamy również nieograniczone możliwości i dostęp do informacji z całego świata. Dlatego u niektórych pojawia się FOMO albo zaburzenia psychiczne wynikające z nadmiaru informacji, bodźców i pojawiających się codziennie możliwości.
Bylejakość atakuje
Z własnego doświadczenia wiem, jak bardzo trzeba się postarać, żeby nie klikać kursorem na oślep, nie wchodzić na strony portali informacyjnych, nie dać się zwieść nagłówkom.
Wiem, jak działają media, ale też wiem, że nie wszyscy wiedzą. Obserwuję ludzi i widzę, jak bardzo można wsiąknąć w świat znany z netfliksowych seriali i pomyśleć, że tak wygląda prawdziwe życie. Widzę, jak clickbaity potrafią zniszczyć umiejętność wyciągania wniosków, a nagłówki wykreować świat, który nie istnieje.
W liceum czy na studiach nie było zajęć o tym, w jaki sposób radzić sobie w czasach nadmiaru. Żyliśmy w rzeczywistości, w której ciągle czegoś brakowało. Tym trudniej dziś poradzić sobie z atakującymi nas zewsząd możliwościami.
PS. Dołącz do newslettera Rebiznes. 1 mail w tygodniu. 0 spamu. Zobacz